"Uprzywilejowana kasta emerytów liczy sobie ponad 280 tys. osób. Aby nie denerwować społeczeństwa, ZUS przytomnie ukrywa statystykę, nie pokazując, ile osób pobiera emerytury sięgające kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie...

...Ostrożne szacunki pozwalają przyjąć, że roczna wartość przywilejów dla wybranych grup zawodowych to 30-35 mld złotych! Mniej więcej tyle, ile wynosi deficyt budżetowy państwa."

 

Nasuwa się automatycznie pytanie: w czyim interesie działają tutejsi blogerzy pokroju profiskalnego Pana Wawro, którzy państwowe Zakłady Utylizacji Szmalu (gdzie nie dość, że zaledwie 4% uprzywilejowanych emerytów, żyje kosztem całej reszty - która przez to musi na starość wegetować na ogół za te marne kilkaset złotych - to na domiar złego ponad 90% odprowadzanych tam "składek emerytalnych" traktuje się jako bezzwrotny podatek na rzecz samej biurokracji) pragną jedynie pozorancko "liftingować", byle tylko nie pozwolić Polakom odzyskać pełnej kontroli nad funduszami (dzięki którym ich co miesięczne zarobki byłyby aż o przeszło połowę wyższe), które zapewniłyby im i ich rodziną bezpieczną przyszłość (odkładając je bowiem na prywatne konta osobiste byłyby one nie tylko na długoterminowych lokatch wysokooprocentowane, ale nade wszystko dziedziczne, kiedy teraz w tym postkomuszym ZUSie nawet na 1/10 wkładu nie mają co liczyć)?!

 

Warto zauważyć, że Ci wszyscy orędownicy "społecznej gospodarki rynkowej" w archaicznym systemie emerytalnym Bismarcka (który kompletnie nie uwzglęnia zapaści demograficznej, ani tym bardziej samego marnotrastwa środków, jakie to się nigdzie nie inwestuje celem pomnożenia kapitału, a jedynie bez żadnej ekonomicznej kalkulacji z miejsca wydaje i to w lwiej częśi bynajmniej nie na samych emerytów) nie chcą absolutnie w żadnym razie przeciwdziałać charuwie aż do 75 roku życia (gdyż właśnie taki pułap się zaczyna już publicznie forsować - co dla większości z Nas oznacza de facto tyranie do samej śmierci), a jedynie co najwyżej sprawić, co by te niedobitki jakie emerytury doczekają mogły uświadczyć przynajmniej groszowej z niej jałmużny (skoro bowiem teraz statystyczny emeryt żyje zaledwie za połowę swojej ostatniej pensji, zaś ten stosunek z roku na rok tylko na jego niekorzyść o parę punktów procentowych spada, co jasno dowodzi, iż obecni 30-kilkulatkowie są już przez tych "ordoliberałów" spisani na straty).